Jabłka i żarty:
AL: Jedziemy jak tylko dołączy do nas Danny.
JEN: Danny? To Danny z nami jedzie?
AL: Nagroda była dla pięciu osób. Andy poprosił żeby zabrać Danny'ego.
JEN: Mnie nie prosił, mogliśmy zabrać Teri.
ANDY: Wolno zabrać tylko jedno zwierze ,a jedzie już Klaps (Spank).
JEN: Już ani słowa. Grrrr...
Psychologiczne gierki:
ANDY: Miła urocza scenka. Rodzina Larkinów cieszy się spokojnym śniadaniem, zanim rozpocznie kolejny pracowity dzień.
PIANA WYLEWA SIĘ Z MIKROFALÓWKI!
FREIDA: Och Andy zaczynam już mieć dość ciebie i twoich dowcipów.
ANDY: To wcale nie dowcip tylko mój wynalazek. Automatyczne czyszczenie mikrofalówki. Zarobie na tym miliony!
JEN: Teraz jesteś wynalazcą? Lepiej byś sobie wynalazł mózg.
ANDY: To było by niesprawiedliwe. Ja miał bym mózg a ty nie.
FREIDA: Ja mówie poważnie. Słuchaj, nie ma dnia żebyś nie zrobił choć jedego żartu. Zaczynam się o ciebie martwić.
ANDY: No jeśli tym się martwisz mamo mogę robić dwa żarty dziennie.
FREIDA: Och nie bądź beszczelny. Te dowcipy stały się twoją obsesją! Jeśli tak dalej pójdzie synu, będziemy musieli zasięgnąć pomocy specialisty.
ANDY: Nie ma takiej potrzeby. Z robienie dowcipów sam sobie radze.
AL: Andy proszę! Nie denerwój swojej mamy!
FREIDA: Ostrzegam cię ostatni raz. Jeżeli znowy wykąbinujesz coś niemądrego poniesiesz poważne konsekwencje.
ANDY: Coś mi się zdaje, że nie żartuje. Ostatnio tak krzyczała ,gdy tata powiedział że ma zrolowane rajstopy. A nie miała rajstop!
Psychologiczne gierki:
ANDY PUKA DO DRZWI!
PANI MURPHY: O jest Andy. Spodziewałam się ciebie. Siadaj! Pan Dyrektor mówi ,że masz problem z nadmiernym dowcipkowaniem. Czemu tak się dzieje?
ANDY: Czemu pani myśli ,że tak się dzieje?.
PANI MURPHY: Ja pierwsza Spytałam.
ANDY: Jest Dobra. Cóż doskonale ujęła pani ten problem.
PANI MURPHY: Ten twój problem.
ANDY: Nie. Pani problem.
PANI MURPHY: Mój problem? Ja nie mam problemu!
ANDY: Mówi pani ,że ma problem z dowcipami.
PANI MURPHY: A nie masz?
ANDY: Nie nie mam żadnego problemu z robieniem dowcipów.
PANI MURPHY: A rozumiem. Uważasz ,że nie masz problemów.
ANDY: Właśnie! Jestem doskonale przystosowanym chłopcem bez problemów!
PANI MURPHY: A czymu wszyscy uważają ,że masz problem?
ANDY: Nie wiem... To ich Problem.
PANI MURPHY: Och... Tak do niczego nie dojdziemy. Będziesz przychodził do mnie przed lekcjami i po szkole!
ANDY: Z tym może być problem!
PANI MURPHY: Problem ??
ANDY: Będzie problem z mamą która czeka z obiadem.
PANI MURPHY: Rozmawiałam z twoimi rodziacami, wszystko załatwione! Uciekaj do klasy, zobaczymy się po południu.
ANDY: A to żaden problem!
PANI MURPHY: Och!
ANDY: Ta pani ma problem!
Wycieczka:
PSZCZOŁA JEST UWIĘZIONA W PLASTIKOWYM PRZEZROCZYSTYM KUBKU!
AL: Musze przyznać ,że to jest bardzo okazała pszczoła.
ANDY: Ty też się zgodzisz prawda Jen ? Jeen Jak zwykle pójdzie łatwo. Mikroby i ameby które niszczą nam zdrowie, Są małe jak mózg w mojej siostry głowie...
JEN: Auł co jak? Ychh... przestań mnie irytować!
ANDY: Jen jest zła bababardzo zła, jejejejejen jest bardzo zła. Zła zła zła zła zła zła zła zła zła zła...
RODZINA: Uspokój sie!...Cicho bądz!...
ANDY: zła zła zła zła...
RODZINA: Badź cicho...
ANDY: Ci cicicicicicho bądź.
AL: Dobrze dobrze wystarczy już tego...
ANDY: Picipicipicipicipici! Czemu zabijacie cie cie cie cie! Moją tak piekną twó twó twó twórczość?
AL: Jeszcze raz i naprawde zatrzymam samochod.
ANDY: ...Zazazazazazazazatrzymaj wóz mówie zazazazazazazazatrzymaj wóz...
TATA ANDY'EGO ZATRZYMUJE SAMOCHÓD! PSZCZOŁA WYLATUJE Z POD KUBKA!
WSZYSCY: AAAAA!
ANDY: Pszczoła zabójca jest wolna i zła ,a rodzina o to do mnie pretensje ma!
Wycieczka:
HARLEYOWIEC: Chyba się zgubiliście? No co powiecie Pokemonki...?
WYOBRAŹNIE ANDY'EGO: Andy-monie, starczy ci mocy? Tak, tak! Moc jest ze mną! Dołożymy tym motomonom... Aaaa..
Nowy Numerant:
JEN PATRZY NA ANDY'EGO I MÓWI!
JEN: Wydawało mi sie, że jesteś chory!
ANDY: Kiedy na Ciebie patrze
Molasses:
LIK & LEECH PRZYCHODZĄ DO DYREKTORA DeROSY BRUDNI I BRZYDKO PACHNĄCY!
DEROSA: A wam co się stało? Skąd ten smród?
LIK: Tak jak nam pan kazał. Pilnowaliśmy Larkina. No i jak byliśmy w śmieciach, to...
DEROSA: Powiedz, że go nie zgubiliście!
LEECH: Nie zgubliliśmy go!
DEROSA: No... To całe szczęście!
LIK: Znaczy... Zgubiliśmy go.
DEROSA: Powiedziałeś, że go niezgubiliście!
LEECH: Kazał pan tak powiedzieć!
DEROSA: Och! Już ja znajdę dla was odpowiednią karę!
Problem wagi ciężkiej:
RODZINA LARKINÓW SIEDZI PRZY STOLE Z RODZINĄ DORSETÓW
JEN: Mamo ja nie moge tyle jeśc. Za tydzień mamy pokazy gimnastyczne.
FREIDA: Do tego potrzebna jest siła. Musisz pożądnie jeść
JEN: Tak wiem ale wszystkie dziewczyny są chude. Nie moge wyglądac jak grube prosie.
AL:Jen popatrz na siebie sama skóra i kości.
ANDY: Tata ma racje jestes chude prosie.
JEN: Nie odzywaj się przygłupie.
HENRY: Hehe Dzieci!
Problem wagi ciężkiej:
RODZINA LARKINÓW SIEDZI PRZY STOLE Z RODZINĄ DORSETÓW
FREIDA: Aha nie pamietam nawet kiedy ostatnio się ważyłam.
AL: Ani ja po co to komu.
JEN: Dzięki wszyscy pomyślą ,że jestem pusta.
ANDY: O Jen nie wygłupiaj się. Wcale tak nie pomyśleliśmy. My wiemy ,że jesteś pusta.
FREIDA: Andy!
Problem wagi ciężkiej:
ANDY Z DANNYM SIEDZĄ W BEANS AND BURGER. NAGLE PRZYCHODZĄ LIK & LEECH.
LIK: Jeśli natychmiast nie powiesz o jakiej nagrodzie mowa, załatwie cię!
ANDY:Jeśli musisz wiedziec mówiłem o pierwszej nagrodzie w konkursie szybkiego jedzenia!
LIK: Hahaha! Nie rozśmieszaj mnie Larkin!
LEECH: He Hehehe właśnie Larkin nie rozśmieszaj He?..A?..EE?..A?
LIK: Znam małe dziewczynki które jedzą szybciej od ciebie!
ANDY: Jestem zbyt dojrzały żeby się dać mu sprowokować.
LIK: Mysz bez pyska je szybciej niż ty!
ANDY: Mam zbyt silną wole żeby mnie poniosło.
LIK: Nawet ta twoja dziewczyna Lori je szybciej niż ty bo jest łakoma jak... prosiak! Hrum, Hrum, hrum, hrum...
ANDY: No dobra jestem słaby! Ach tak?
LIK: Tak
ANDY: Ach tak?
LIK & LEECH: Tak!
DANNY: Uwielbiem filozoficzne debaty.
ANDY: Jadłbym szybciej od was nawet gdy byście głodowali dziesięc dni a potem
dostali swoje ulubione danie Placek Frajera!
LIK & LEECH: Grrrr...
ANDY: Ooo Chyba troszeczke przegiołem.
Problem wagi ciężkiej:
ANDY Z DANNYM SIEDZĄ W BEANS AND BURGER PO KŁÓTNI Z LIKIEM & LEECHEM. NAGLE PRZYCHODZI JEN Z TERI.
JEN: Aaa... Andy jesteś porąbanym obrzartuchem
ANDY: Tak? A ty jesteś tylko porąbana!
ANDY & DANNY: Hahahahaha!
JEN: Ale z ciebie dzieciak...!
ANDY: Może ale przynajmniej mam osobowośc!
ANDY & DANNY: Hahaha!
ANDY: Moj dowcip Rozkłada!
JEN: Raczej odkłada ci się tuszcz ty grubasie!
LIK, LEECH, JEN, TERI: Hahahaha!
LIK: W życiu nie widziałem tyle tłuszczu...! Chodz Leech spadajmy stąd zanim Andy zacznie chrumkac!
LIK, LEECH, JEN, TERI: Hahahahaha!
ANDY: Przysiegam zemszcze sie na jen za to ze mnie osmieszyla
DANNY: HAHAHAHA
ANDY: Co cie tak bawi ??
DANNY: Eee... zrób to zanim zaczniesz chrumkać! Hahaha
Romantyczny dowcipniś:
ANDY: Dobrze jest?
DANNY: Umówiłem sie z Rachel
ANDY: (Ta panna ma ciekawy gust) Ale lepiej włóż na tę randkę spodnie.
DANNY: Co ja sobie wyobrażałem? Przecież takie laski nie chodzą z takimi jak ja! Jestem skonczońy, Andy! Skończony!
ANDY: No, truposz z ciebie... Ech, jakby ci tutaj pomoc...
DANNY: Cóż, chyba istnieje pewien sposób... Nie planujesz czasem jakiegoś wypasionego numeru na dzisiejszy wieczór, mój wielki mistrzu?
ANDY: (Ten to wie jak do mnie przemawiac...) Mogę wiedzieć czemu pytasz mój mały fanie?
DANNY: Hehehe, to zabawne ale Rachel myśli, że to ja jestem największym numerantem w okolicy...
ANDY: Kto jej mógł tak powiedzieć? Przecież wszyscy w mieście wiedzą, że to Andy Larkin nosi to miano!
DANNY: Eee... Ja jej tak powiedziałem... Wybacz mi, ale ona uwielbia zgrywusów, a ja ją! Jeden numer, a uwierzy że jestem tym, kim mówię że jestem, chociaż nie jestem. Pomóż mi Andy, proszę!
ANDY: Chciałbym ci pomóc Danny, ale chodzi o moją reputację. Nie możesz wywinąć lepszego numeru niż ja! Ciężka sprawa!
DANNY: Proszę!
ANDY: No dobrze...
DANNY: Serio?
ANDY: (Jeżeli nie pomoże mu najlepszy kumpel to kto? Zresztą nikt się nie dowie)
DANNY: Jesteś dla mnie za dobry.
ANDY: Przestań! Przecież nie oddaje ci nerki, stary.
W drobny mak:
ANDY ZAWIESZA NA DRZWIACH KUCHENNYCH TAŚMĘ SAMOKLEJĄCĄ.
ANDY: Mamo! Chodź na chwilę!
MAMA: Poczekaj! Jestem zajęta!
ANDY: Ale to bardzo ważne!
MAMA WYCHODZI Z KUCHNI WPADAJĄC NA TAŚMĘ
MAMA: Co jest waż... Ach! Andy!
ANDY: (Polecam grube taśmy samoklejące. Są mocniejsze)
MAMA: Andy, wybrałeś nieodpowiedni moment na denerwowanie mnie.
ANDY: A są dobre? To daj znać.
MAMA: Jeśli będziesz się tak wymądrzał nie wystąpisz w telewizji.
JEN WPADA NA TAŚMĘ
JEN: Telewizja? Ach!
ANDY: (Widzicie? Nadal sprężynuje!)
JEN: Kiedy wreszcie przestaniesz denerwować ludzi?
ANDY: Gdy ty przestaniesz wyciskać pryszcze
W drobny mak:
ANDY WRACA ZE STRYCHU PO POSZUKIWANIACH CZAJNICZKA
ANDY: Czas spędzony z rodziną jest bezcenny. Jeśli nie znajdziemy czajniczka, weźmiemy ogórki. Przypłynęły na statku Kolumba. A mówią że nie uważałem na lekcjach...
WRACA RESZTA RODZINY
MAMA: Andy! Andy!
JEN: To ci nie ujdzie na sucho! Tu jest, dokładnie tak jak sądziłam. Myślisz tylko o napychaniu swojego wielkiego brzucha!
ANDY: Nieprawda! Czasem myślę... jak się ciebie pozbyć. MAMA ZAUWAŻA CZAJNICZEK W SZAFCE W KTÓREJ ANDY SZUKAŁ JEDZENIA
MAMA: Andy! Jesteś cudownym, kochanym chłopcem!
JEN: Mamo! Nie słyszałaś co on powiedział?
ANDY: Owszem, słyszała. I nie ma nic na przeciw.
W drobny mak:
ANDY: (Wszystko się udało. Czajniczek wrócił a mama nie zauważyła jego zniknięcia.)
ANDY PODNOSI ZABYTKOWĄ TACĘ
ANDY: Jej! To musi być rzadkie! Wyprodukowano ich tylko milion!
JEN: I tak przez miesiąc oddajesz mi kasę.
ANDY: Renegocjujmy naszą umowę. Proszę, masz monetę.
JEN: Nie! Umowa to umowa. Nie chcę żeby pokazali mnie w telewizji obok ciebie.
REPORTER: A co pani chciałaby pokazać?
MAMA: Babka mojej ciotki Lidii parzyła herbatę samej królowej Anglii, dokładnie w tym czajniczku.
REPORTER: Cóż, gdyby nie został potłuczony, a potem posklejany mógłby być wart...
MAMA: Ale o czym pan mówi? Potłuczony i sklejany?
ANDY: Czy ktoś chce nerkę?
MAMA: Ależ to niemożliwe!
REPORTER: O, tutaj! Jest najwyżej wart pięćdziesiąt centów. Przykro mi. Prawdopodobnie był wart tysiąc dolarów. Ale teraz...
MAMA: Tysiąc dolarów?
ANDY: To będzie mnie kosztowało obie nerki...
MAMA: Nie pozwalałeś mi podejść do czajnika bo go stłukłeś, prawda?
ANDY: To był wypadek. Zapłaciłem dwieście dolców żeby go naprawić. Jestem spłukany. Zostało mi tylko to... (Normalnie jest coraz lepiej)
REPORTER: No proszę... To już jest coś warte. Wyceniłbym tę monetę na tysiąc pięćset dolarów. Gdy dobrze trafisz możesz za nią dostać nawet więcej.
ANDY DO JEN
ANDY: Hehehe... Mogłaś wziąć kiedy miałaś okazję! Ale umowa to umowa.